Zbliżająca się zima będzie trudna dla wszystkich Polaków. Galopujące ceny energii spowodowały, że rząd w ramach nowej propozycji chce zagwarantować w 2023 roku ceny energii elektrycznej na poziomach z 2022 roku. Ma to jednak spore ograniczenia i dla wielu gospodarstw domowych prawdopodobnie okaże się bezużyteczne.
Ochrona jaką proponuje rząd dotyczy tylko gospodarstw domowych zużywających rocznie do 2000 kWh prądu. Po przekroczeniu tego limitu czekają nas spore podwyżki.
“Podjęliśmy działania zmierzające do tego, żeby prąd do każdej rodziny, gospodarstwa domowego, do 2000 KWh był po cenie stałej, w gruncie rzeczy dotychczasowej. Krótko mówiąc, mimo ogromnego wzrostu kosztów paliw, tego wszystkiego, co tworzy energię, to jeśli chodzi o tą dość znaczną ilość zużywanego przez rodziny prądu, cena nie będzie zwiększana” – to słowa Jarosława Kaczyńskiego, które padły podczas spotkania z wyborcami w Pruszkowie.
Odpowiedź kryje się w statystykach.
Jak informuje Główny Urząd Statystyczny Polacy zużywają zdecydowanie więcej prądu. Z analiz wynika, że rodzina 2+2 żyjąca w mieście zużywa miesięcznie ponad 200 kWh, co w ciągu roku daje zużycie na poziomie większym niż 2 400 kWh. Sytuacja przy domach jednorodzinnych ogrzewanych prądem jest znacznie gorsza. Jest to zużycie na poziomie od 4000 do 6000 kWh! Oznacza to jedno – niewiele Polskich rodzin nie zmieści się w limitach i sporo za to zapłaci.
Jedno jest pewne – zdrożeje i to sporo. Już dziś wiemy, że w 2023 roku czeka nas kolejny wzrost cen prądu. Zamrożenie cen zdaje się być więc zwykłym placebo zastosowanym przez rząd w tych ciężkich dla Polaków czasach pogłębiającego się kryzysu i potrzeby racjonowania surowców. Prawda jest taka, że o zamrożeniu cen prądu można mówić jedynie w przypadku bardzo wąskiej grupy odbiorców. Lekiem na nasze płatnicze bolączki z pewnością są alternatywne źródła energii, przede wszystkim Fotowoltaika, która wraz z każdą kolejną podwyżką zyskuje na popularności.